sobota, 10 maja 2008

Jak wyglada sobota w pracy...

Sobota.

10.35

Siedzę w pracy. Ani żywego ducha. Męczę się. Zastanawiam się, czy iść zapalić, czy zjeść bułkę z szynką babuni.

Idę zapalić...Jednak nie zapalę - zapomniałam zapalniczki.

Zjem bułkę.

10.53

Zjadłam bułkę. Może powycieram kurz? Głupi pomysł!

Na zewnątrz piękna pogoda. Zawsze jest piękna pogoda kiedy jestem w pracy.

Pozostało całe 180 minut do końca...

Pozostało całe 170 minut do końca...10200 sekund

Klient. Źle trafił.

Idę poszukać sobie zajęcia.

Posprzatałam. Jestem z siebie dumna. Ile to człowiek życia marnuje na drobiazgach!

O mail! Nic ważnego. Kiedyś zrobie im na złość i wezmę ten kredyt!

Krzykliwy facio niosący lustro i stado turystów na rogu, niechuda baba w mini, facet na hulajnodze, kumulacja w totku. Beznadzieja.

Klient. Wygląda na geja.

Telefon. Na zewnątrz facio z dwiema bułkami w siatce, krótko z przodu, długo z tyłu, wąsy na przedzie...Nie mój typ!

Pozostało 140 minut, 8400 sekund....

Klient.Sorry, to nie klient ino prezesowa w naszych skromnych progach.

Klient.

Klient.

Klient.

Pozostało ....a szlag by trafił pracę w sobotę!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jestem przeciwko pracy w soboty! Tak! Sweet, zbuntuj sie, zamknij salon na cztery spusty i niech prezes zasuwa sobie w sobote ;-) ;-) ;-)
PS. no rozumiem, ze ludzie maja czas w sobote na zakupy, sama je robie w soboty... ktos musi pracowac, jesli sklep ma byc otwarty ale i tak sie zbuntuj hi hi ;-P

Anonimowy pisze...

Ja Ciebie uwielbiam :) Ja będą wystawiać Ci pomnik, to będę najgłośniej klaskała ;)

Anonimowy pisze...

bardzo sympatyczny taki luzik w pracy. w zasadzie to odpoczynek, nikt nie przeszkadza (no,poza szefową:), można poczytać, posurfować w necie, choć trochę przyjemniej byłoby się na leżaczku wyłożyć:)))

Powered By Blogger