Kolejny łańcuszek z serii "co zawiera Twoja torebka", "5 przypadków z dzieciństwa" "życiorys", z tym że dziś mam opisać 6 zabawnych rzeczy o sobie.
Zaczynam. Osoby wrażliwe proszę o "zejście" z tej brutalnej strony...
1. Kiedy miałam lat 12, ojciec postanowił coś zrobić dla ludzkości i kafelkami trzeciego gatunku, wystanych w kolejce dni trzy, upiększyć naszą, wtedy w stylu "wczesnego Gierka" łazienkę. Ściany owego pomieszczenia pokryte były mozaikową beżową lamperią, która jakoś ojcu przestała się nagle podobać.
Chciałabym dodać, że ojciec mój straszny choleryk jest i rzuca robotę w samym środku jej rozpoczęcia, lub kończy rzucając czym popadnie i to na duże odległości. Jak już wyprowadził wszystkie sprzęty z łazienki, to okazało się, że w domu nie mamy lutlampy. Nie pytać, co to takiego, bo tłumaczyć mi się nie chce. W każdym bądź razie, to takie coś, co pomaga zerwać ze ściany starą olejną farbę.
Ponieważ jak już wspomniałam wcześniej łazienka stała w przedpokoju, a ojciec nosić nie lubi zaczęliśmy się gorączkowo zastanawiać, który to rodzinny dureń mógłby taką lutlampę posiadać. Padło na wujka, który mieszka w odległości 10 km i droga ta wiedzie cały czas pod górkę. Dobrze, ze któryś ze Śląska nie stał w cieniu podejrzeń.
Ponieważ ojciec zmęczył się myśleniem gorączkowym, zaproponował abym wsiadła na rower (składak Pelikan) i przywiozła to, co potrzebne. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby to był okres kwiecień - wrzesień. Niestety nie był, i godzina też nie południowa. Jak to ojciec mawiał "po to ma kowal kleszcze, żeby go w ręce nie paliło" wysłał najstarsze popychadło domowe (czyt. mnie) z misją.
Droga była śliska, pokryta lodem, a biedne dziecko musiało pokonać 7 górek i uważać przy okazji coby sobie pyska nie rozbić. Pyska sobie nie rozbiło, ale do tej pory nie lubi jazdy rowerem porą zimową.
Wjeżdżając do wioski, w której mieszkała i dalej mieszka cała rodzina ze strony łojca, zostało dziecko pogryzione przez dość zajadliwego Burka, którego potem nikt zlokalizować nie mógł.
Pogryzione dziecko, z poszarpana prawą nogawką i krzywą kierownicą, uszkodzonym dynamem i łzami w oczach zdobyło lutlampę i kilka sztuk ćwierćwałków o długości 2 m każdy. Opatrzono dziecku rany, przywiązano ćwierćwałki sznurkiem od snopowiązarki do kierownicy, i wypuszczono w drogę powrotną.
Droga powrotna wyglądała podobnie, tylko bez Burka, za to z brakiem możliwości kierowania, bez powietrza w kołach i światła.
Kiedy dziecko dotarło na miejsce było już po dobranocce, ale za to mogło cały wieczór oglądać horror pt." Zrób to sam" odc. " jak wykafelkować łazienkę?"
cdn...
piątek, 28 marca 2008
Odc.1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Sweet jak Ty masz jeszcze kilka podobnych odcinków w zanadrzu to ja się dziwię, że jeszcześ cała i zdrowa (choć co do tego drugiego nie mam żadnej gwarancji;P)
Sweetie, ta opowiesc jest lepsza od horroru jaki moj maz z uporem maniaka ogladal wczoraj wieczorem. Olewam dzisiaj telewizje i kino i czekam na ciag dalszy Twoich opowiesci. Kobieto, pisz scenariusze! ;-)
Shell!
Imagik poczekaj rozkręcam się...
Prześlij komentarz